Po raz pierwszy między eliminacjami a finałem skoku wzwyż w mistrzostwach świata są dwa dni przerwy. Zawodniczki uważają, że to niepotrzebne obciążenie psychiczne. Kamila Lićwinko wykorzystała ten czas na zabawy z córką, a niedzielę na trening i koncentrację. Transmisja zmagań w TVP Sport, TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej.
– Nie wiem, czemu tak ustalono program, ale faktycznie po eliminacjach nie jest potrzebna aż taka przerwa. Na szczęście wiedzieliśmy o tym znacznie wcześniej i taki wariant z moim trenerem i mężem Michałem przećwiczyliśmy parę razy – przyznała brązowa medalistka sprzed dwóch lat.
Teraz, w Dausze, jest jednak w innej sytuacji. Rok temu we wrześniu urodziła córeczkę Hanię. Wtedy mówiła, że nie zamierza się spieszyć i jeśli pojedzie na mistrzostwa świata będzie to dla niej nagroda.
Gdy już wywalczyła minimum, nieśmiało zaczęła marzyć o finale. A jak już w nim jest, chciałaby znaleźć się w czołowej ósemce.
– Jestem pozytywnie naładowana, bo mam za sobą bardzo dobry obóz w Belek. Oddawałam tam dobre skoki, jestem dobrze przygotowana i jeśli skupię się na tym, by wszystko wyglądało dobrze technicznie, powinno być wyżej niż 1,94 m. Zadowoli mnie ścisły finał – przyznaje.
Dwa dni przerwy wykorzystała na zabawy z córką, która jest także w Dausze, ale w innym hotelu, a na co dzień opiekuje się nią jej siostra.
– Jestem z niej dumna, że tak znosi naszą tułaczkę po świecie. Czasami mam wyrzuty sumienia, ale ona to świetnie znosi. Ten jeden dzień to było całkowite odcięcie się od sportu. Z kolei niedziela poświęcona jest na koncentrację i trening – przyznała.
Panujące w Dausze temperatury Lićwinko nie przeszkadzają, bo jak sama mówi – bardzo lubi ciepło. Zresztą zawodnicy startujący na klimatyzowanym stadionie na co dzień nie muszą się męczyć w upale. Nawet treningi i rozgrzewkę mogą przeprowadzać w lekkoatletycznej hali.
– Zadowoli mnie ścisły finał, chciałabym coś dołożyć do rekordu sezonu. Musze całą swoją energię skupić na tym, żeby nie dać się emocjom i skoczyć dobrze technicznie – powiedziała i zapewniła, że wróciła już na właściwe tory.
– Jest coraz lepiej technicznie, muszę jedynie odważniej biegać do samego końca, bo trochę zatrzymuję się na prawej nodze i przez to wpadam ciągle w poprzeczkę. Muszę po prostu porządnie zrobić rozbieg od początku do końca – wtedy będzie dobrze – oceniła.
Wprawdzie w Dausze tego nie mówiła, ale wcześniej wspominała, że treningi wskazują na to, że jest w stanie przeskoczyć już teraz nawet dwa metry. Na to musi jednak wiele się złożyć, ale taki wynik powinien dać jej w poniedziałek medal. Lićwinko jednak sama wie, że zadanie jest bardzo trudne, ale obstawia, że po złoto wcale nie sięgnie faworytka, obrończyni tytułu, startująca pod neutralną flagą Rosjanka Maria Lasickiene.
– Nie chcę tutaj być wróżką, ale po moich obserwacjach wynika, że ona w Dausze wcale nie musi wygrać. A kto? Nie powiem – śmiała się.
Finał skoku wzwyż kobiet zaplanowany jest na poniedziałek na godz. 19.30 czasu polskiego.
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-